W połowie stycznia moja kolekcja Tigerów została powiększona o Red Tigery. Zwlekałem trochę z tym wpisem bo dużo się działo, sytuacja zmieniała się z dnia na dzień i nie do końca wiedziałem co przyniesie jutro. Ale po kolei…
Na te robale napalony byłem już od dłuższego czasu. Przygotowany dla nich baniak został postawiony na podłożu neutralnym o parametrach wody PH ok. 7,6 , GH 12, KH3, przewodność ok. 600us,( parametry wstępne w dniu zalania). W obecnych czasach większość hodowców przyzwyczaiła już Tigery do podłoża aktywnego i parametrów zbliżonych pod Tajwany, jednak moim zdaniem jest to podyktowane pójściem na łatwiznę przy podmianach, aniżeli tym, że takowe parametry są po prostu dla Tigerów lepsze. Z drugiej strony, w teorii krewetki Red Tiger są znacznie łatwiejsze w hodowli niż ich niebiescy kuzyni OEBT więc nie miałem obaw, że coś może nie wypalić skoro z nimi idzie mi całkiem nieźle.
Po prawie dwóch miesiącach od zalania zbiornika udało mi się znaleźć robale. I to nie od byle kogo, bo od hodowcy posiadającego niemałą wiedzę jak i doświadczenie w krewetkowym fachu. Nie będę zdradzał od kogo. By zawężyć krąg podejrzanych powiem jedynie, że od Mariusza z Podkarpacia ;). Hoduje on Red Tigery za równo na podłożu aktywnym jak i neutralnym, a więc mi na rękę, bo niewiele osób trzyma ja neutralu. Pewnego styczniowego dnia, kiedy okienko pogodowe pod transport robali było korzystne, do drzwi zapukał kurier. Zdziwienie było ogromne bo zamawiałem tylko 10szt. krewetek, a dostarczona paczka była…po prostu wielka. Dla porównania skali jej wielkości poniżej zdjęcie paczki z moim łobuzem, który na wieść, że tacie Red Tigery przyszły również nie posiadał się z radości.
Będąc pod ogromnym wrażeniem tej przesyłki nie mogłem pozostać obojętny, by nie uwiecznić jej na zdjęciach i nie opisać w kilku słowach. Przedmiot przesyłki można rzec – pancernie i konkretnie opakowany. W pudełku najpierw pierwsza, zewnętrzna warstwa izolacyjna ze styropianu, potem sporo gazet zabezpieczających przed przemieszczaniem drugiego, głównego styroboksu, a w styroboksie worek z robalami. A właściwie podwójny worek akwarystyczny dodatkowo owinięty gazetą i folią alu. Muszę dodać, że koszty wysyłki wraz opakowaniem były już wliczone w cenie krewetek, która sama w sobie była bardzo korzystna bo tylko 10zł/ szt., ale to nie koniec. Jak się okazało krewetek było nie 10, a 13szt., czyli trzy w gratisie :P. Wielkie dzięki za ten gratis i spory szacun za tak zabezpieczoną paczkę.
Po ceremonii otwarcia przystąpiłem do aklimatyzacji krewetek. Pomierzone parametry wody, w której przyszły mocno zbiły mnie z pantałyku – PH <6, przewodność 280us, czyli bardziej odpowiadające parametrom z podłoża aktywnego niż neutralnego. Woda w moim baniaku była o odczynie lekko zasadowym i przewodności ponad dwukrotnie większej, a więc różnica znaczna. Aklimatyzacja krewetek polegająca na wyrównaniu parametrów wody przy użyciu kroplówki trwała około 3 godzin. W tym czasie nie korygowałem, żadnych parametrów w akwarium bo pomyślałem, że Red Tigery skoro nie są jakoś wymagające w hodowli to bez przeszkód przerzucą się na nowe parametry. Myliłem się. Stres związany ze zmianą warunków dla krewetek był widoczny gołym okiem. Większość robali wspinało się w narożniku akwarium lub panicznie pływało pod powierzchnią. Wodowanie krewetek odbywało się wieczorem. Następnego ranka nie zauważyłem już tylu szalejących pod taflą krewetek, jednak nie był to powód do radości bo na podłodze pod regałem znalazłem 5 trupów :(.
Niezwłocznie przystąpiłem do obniżenia PH i zbicia przewodności wody. Wywaliłem spory kawał lawy (pierwszego wstępnego winnego o podnoszenie PH) oraz wrzuciłem do akwarium sporo bogatych w związki humusowe i garbników – liści jak i szyszek olchy. Zrobiłem również znaczną podmiankę , dolewając czystej RO i redukując przy tym twardości i przewodność o połowę. Narożnik akwaria dodatkowo przykryłem szybką. Po tym zabiegu w akwarium zrobiła się istna Black water.
Chyba wstępnie pomogło, bo przez kolejne dni nie zaobserwowałem już na podłodze żadnych martwych krewetek, a samo ich zachowanie nie budziło niepokoju. Aktywnie żerowały na podłożu lub w roślinach. Niepokoił mnie fakt, że wstępnie obniżone PH nieznacznie poniżej 7 (ok.6,8), po jakimś czasie znowu wróciło do rzędu wielkości ok. 7,4-7,6. Z ciekawości nadmienię, że zlana podczas pierwszej podmianki woda oraz lawa umieszczona w osobnym 10l. akwarium w tym samym czasie wykazywała już PH 7. Ponieważ w akwarium nie mam żadnych skał czy kamieni, kolejnym i ostatnim podejrzanym o podnoszenie PH zostało mi podłoże. W chwili obecnej jeszcze nie zweryfikowałem czy u innych hodowców Dennerle Nano Gravel zachowuje się podobnie, a może są to najzwyczajniej dobowe skoki PH. Ważne, że krewetki już nie uciekają z akwarium. Mam nadzieję, że ocalałe krewetki w pełni zaadaptują się w nowym zbiorniku i z czasem pojawi się potomstwo. Oczywiście jeśli w tych kilku sztukach są przedstawiciele obu płci, bo to na razie też niewiadoma :P. Po tych trzech tygodniach nie mogę też jednoznacznie stwierdzić, że kłopoty opanowane. Czas pokaże. Jedynie mogę powiedzieć to co wiadome. Krewetki lubią stabilne parametry (nawet te mniej wymagające) , a jeśli widzisz szalejące krewetki w narożniku – „to wiedz, że coś się dzieje”
Na koniec, krótkie info o zbiorniku:
W dniu zalania 24.11.2017
W dniu wodowania krewetek 17.01.2018
Dziś 02.02.2018
OW 48x26x28cm, Podłoże naturalne Dennerle Nano Gravel 0,7-1,2mm , przewodność ok.600us, PH ok.8 (mierzone po zalaniu, jeszcze chyba nie ustabilizowane), KH2-3, GH12, filtracja E-Jet Corner 103 + Pat mini, rośliny: rogatek, microsorium Pteropus, mchy: Flame, Milimmeter, Stringy, oraz różne bucki, ozdoby: korzenie i kokosy.